"Riddick"

O czym to jest: Galaktyczny zbieg walczy z potworami i łowcami nagród.

riddick plakat recenzja filmu vin diesel katee sackhoff dave bautista

Recenzja filmu:

Po udanych dwóch częściach sagi o kosmicznym wykolejeńcu Riddicku z radością sięgnąłem po trzecią, tym razem zatytułowaną po prostu "Riddick" (co by nie mówić, tytuły tego cyklu są dosyć średnie). Twórcy sagi zrobili tym razem ciekawą rzecz. Otóż nie mogąc zebrać przed długi czas pieniędzy na wysokobudżetową produkcję, postanowili zrobić film znacznie bardziej kameralny niż "Kroniki Riddicka", przez co powstało w zasadzie drugie "Pitch Black". I to niemal dosłownie. Riddick po raz kolejny trafia na paskudną planetę, gdzie wszystko (łącznie z bandą łowców nagród) chce go zabić. A z nastaniem ciemności (czy raczej globalnej ulewy) na powierzchnię planety wychodzą potwory... 

Nie martwcie się jednak, "Riddick" dalej ma bardzo duże połączenie fabuły z poprzednimi częściami (wliczając w to - niestety tylko na chwilkę - Karla Urbana na ekranie). I choć akcja zapewne nie potoczyła się tak, jak wielu fanów by sobie życzyło, ciekawym jest powrót do źródeł fabuły w stylu Riddick vs. potwory. Niestety pierwsze pół filmu jest dosyć nudne, gdyż składa się z ujęć Riddicka leczącego rany i trenującego kosmicznego hienopsa. Akcja rozkręca się dopiero od drugiej połowy, gdy na planecie lądują łowcy nagród, wśród których jest nie kto inny, jak Starbuck z "Battlestar Galactica"! Mówcie co chcecie, ale jeśli w filmie gra Katee Sackhoff, najbardziej badassowa diva science fiction, obejrzę go w ciemno i za każdą cenę. Ale to nie koniec niespodzianek, bo - jak się okazuje - "Riddick" ma ciekawe powiązanie ze "Strażnikami Galaktyki", gdyż grają w nim obok siebie zarówno Groot (Vin Diesel) jak i Drax Niszczyciel (Dave Bautista). Nerdy lubią takie rzeczy! 

A potem już zapada ciemność i wychodzą potwory, zatem mamy ponownie klasyczny slasher i zakłady, kto z bohaterów dotrwa do napisów końcowych. Potworki są nawet fajniejsze niż w "Pitch Black", a i rzeźnia jest bardziej satysfakcjonująca. W końcu znacznie przyjemniej jest patrzeć, jak giną paskudni najemnicy, niż niewinni cywile. Tak więc historia zatoczyła koło, a Riddick ponownie odnajduje swoją tożsamość. Na szczęście historia uniwersum nie traci przy tym sensu, dlatego też "Riddick" - choć może najsłabszy z cyklu - wciąż jest dobrym horrorem w kosmosie. I tak trzymać!

Wniosek: Dobre kino science fiction tak na 70%. To mi wystarczy.


<<< Sprawdź kolejność oglądania serii o Riddicku! >>>


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger