"Black Widow" ("Czarna Wdowa")
O czym to jest: Dawna radziecka zabójczyni, a obecnie wyklęta superbohaterka, porządkuje sprawy ze swojej przeszłości.
Recenzja filmu:
Jak powszechnie wiadomo, produkcje z "Marvel Cinematic Universe" nigdy specjalnie nie przejmowały się takimi rzeczami jak logika i respektowanie zasad fizyki. I nic w tym złego, bo jak wiadomo to kino komiksowe, czyli przerysowane dosłownie i w przenośni. Ale jest cienka granica której nie należy przekraczać (o ile nie kręci się space opery, bo wtedy jak wiadomo wszystkie chwyty dozwolone), bo wtedy film robi się absurdalny. Niestety pierwsza po lockdownie kinowa produkcja Marvela okazała się być ciut "za bardzo", i to chyba w większości aspektów. Na szczęście nie oznacza to, że jest to zły film!
Jak na standardy popcornowe jest dość udany. Ma świetną główną bohaterkę, bo Scarlett Johansson jako Czarna Wdowa była jednym z niewykorzystanych klejnotów marvelowskich kinowych superbohaterów - a film o niej powinien był powstać już dekadę temu. Na szczęście Scarlett wciąż wygląda i gra świetnie, a sceny walki z jej udziałem jak zawsze przyciągają wzrok. Ogromnie mi się podoba to, że w przeciwieństwie do np. Wonder Woman albo Charlize Theron z "Atomic Blonde" ma taktyczny strój, taktyczne buty i nie wygląda jak przerysowana bogini wojny, choć rozwiana fryzura w scenach mordobicia psuje nieco wrażenie realizmu. Świetnym uzupełnieniem okazała się Florence Pugh jako młodsza siostra naszej bohaterki - tak samo mordercza, ale jednak charakterologicznie zupełnie inna. Dodatkowo w obsadzie Rachel Weisz (zawsze będę ją uwielbiał) i David Harbour, który dał nam przedwczesną odpowiedź co się działo w ZSRR z szeryfem ze "Stranger Things" po końcu trzeciego sezonu - czyli jak widać, na ekranie jest na kogo patrzeć!
Mimo przegięć w scenach akcji i często zbyt naciągniętego humoru bawiłem się naprawdę dobrze - jakby nie patrzeć po produkcji Marvela nie oczekiwałem nie wiadomo jakiej głębi. Szkoda tylko że postać Harboura, czyli Red Guardian, nie została moim zdaniem wykorzystana w pełni, aczkolwiek liczę że twórcy jeszcze kiedyś do niego wrócą. Na pewno dzięki "Black Widow" Scarlett Johanssen może z czystym sumieniem odwiesić swój kostium na półkę i zająć się innymi projektami. Historia jej postaci w końcu jest kompletna. Teraz pora na Hawkeye'a!
Wniosek: Zabawne do oglądania i fajnie zrobione, choć głupawe do kwadratu.