"Noah" ("Noe: Wybrany przez Boga")

O czym to jest: Noe buduje Arkę, by ocalić rodzinę i zwierzęta przed potopem.

noe wybrany przez boga recenzja filmu crowe watson

Recenzja filmu:

Przyznam się szczerze: poszedłem na ten film oczekując totalnego chłamu. No bo policzmy: 1) Tematyka biblijna, która aż się prosi o płaską i ugrzecznioną realizację. 2) Russell Crowe i Anthony Hopkins, ostatnio dramatycznie obniżający loty. 3) Emma Watson - i wszystko jasne. 4) DUŻO CGI. Zasiadłem więc w fotelu kinowym i rozpocząłem oczekiwanie na te wszystkie strasznie złe sceny. Minęło pierwsze pół godziny, drugie, trzecie... a beznadziejne sceny nie nadchodziły. Gdy zapalili z powrotem światło, wyszedłem z kina w ciężkim szoku. To był całkiem niezły film!

Fakt, jest to historia biblijna. I dosyć mocno trzyma się treści - mamy więc i Noego, i jego wesołą rodzinkę (w tym trzech synów, od których pochodzą współczesne nazwy grup ludów), i oczywiście drewnianą arkę z całą masą zwierzaków. Nawet zadbano o wiele szczegółów, np. Noego jako człowieka, który wynalazł alkoholizm, czy tęczę jako symbol bosko-ludzkiego przymierza... Jest też przypomnienie całej Księgi Rodzaju w przyspieszonym tempie i z fajnym podejściem mówiącym, że to co napisano w Biblii jest tak naprawdę skrótową wersją znanej nam naukowej historii powstania Wszechświata (od Wielkiego Wybuchu zaczynając i na ewolucji kończąc). Nic zatem dziwnego, że kreacjonistyczne oszołomy tak skrzyczały ten film... Ale to wszystko pokazuje, że Biblia jest źródłem, które może nam dostarczyć mnóstwa świetnych produkcji (zresztą już kręcą "Exodus" o Mojżeszu). A wplecenie całego motywu Raju, Drzewa Poznania, Kaina i Abla, a także świata zepsutego przez grzech jest zrobione naprawdę sprytnie - z bardzo wyraźnymi odniesieniami do współczesności i dzisiejszych motywów, takich jak ekologia. Czyli co, da się zrobić biblijny film na czasie? Da się!

Podobało mi się również, że uniknięto czarno-białych postaci. Sam Noe jest jednocześnie odpowiedzialnym, obarczonym niezwykłą misją szlachetnym wybrańcem Boga, ale i z drugiej strony fanatycznym zelotą, który nie zawaha się poświęcić niczego i nikogo, byleby tylko wykonać boży plan. Jego synkowie to chodzący zbiór wad (paradoksalnie to Cham wydaje się być jedynym normalnym na tej arce wariatów), a i "złe ludzie" są tak naprawdę jedynie zdesperowani, a nie niemoralni (przynajmniej nie wszyscy). Wyszła z tego całkiem głęboka historia. Efekt psuła jedynie Emma "Hermiona" Watson, która zapomniała o podstawowej zasadzie aktorstwa, mówiącej że czasem mniej znaczy więcej. Dla niej ewidentnie więcej znaczy więcej, a zatem jest tak ekspresywna, że aż przerysowana. No cóż, może się dziecko jeszcze wyrobi aktorsko.

Bardzo miłą niespodziankę stanowiła obecność kamiennych olbrzymów, które zawsze są epickie (w tym świetny motyw ascendencji, bardzo podobny do tego z "Ja, Frankenstein"). W ogóle podobało mi się, że twórcy filmu zrobili z Ziemi czasów Noego mityczną krainę z dziwnymi gatunkami zwierząt, pochrzanioną geografią (była Pangea!), kosmicznymi minerałami i ogólnoplanetarną cywilizacją. Zresztą słusznie: skoro cały świat i tak szlag trafi, to co się ograniczać? Tak właśnie powinno się kręcić historie biblijne - jak się bawić, to na całego!

Wniosek: Zadziwiająco dobry. Polecam nawet antyklerykałom!


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger