"Powstanie Warszawskie"

O czym to jest: Film fabularny składający się w 100% z archiwalnych zdjęć Powstania Warszawskiego.

recenzja filmu warszawa 1944 komasa

Recenzja filmu:

Nigdy wcześniej nie słyszałem o filmie takim jak "Powstanie Warszawskie". Nie mam tu na myśli oczywiście tematyki (która jest oczywista), tylko mówię o sposobie wykonania. Twórcy filmu wzięli oryginalny materiał dokumentalny nakręcony w 1944 roku podczas Powstania i postanowili z niego zrobić... film fabularny. Ciekawy zabieg, nieprawdaż? I choćby w hołdzie dla takiego pomysłu postanowiłem iść do kina.

Głównymi bohaterami jest dwójka mówiących cały czas zza kadru braci, którzy filmują Powstanie z ramienia AK. Z wiadomych przyczyn kręcą głównie sceny życia cywili w mieście i początkowe, optymistyczne dni walk. Materiałów z końcowej, apokaliptycznej fazy Powstania nigdy nie nakręcono, zresztą wiadomo dlaczego. Jak więc ze scen ludzi jedzących zupę, uśmiechających się do kamery i chodzących po ulicach zmontować film fabularny? Ze zdziwieniem i uznaniem powiem, że naprawdę się dało. Może nie było to kinowe arcydzieło, miało sporo dłużyzn, wydawało się miejscami zrobione na siłę, no ale materiał źródłowy był jaki był. Ani jedna rzecz nie została tu zrobiona w studiu, ani jedno ujęcie i ani jeden efekt! Jedyne co twórcy zrobili, to pokolorowali i odrestaurowali cyfrowo cały film, klatka po klatce. Choćby za to należy się wielki szacunek.

Jak na polski film przystało, jest to rzecz dosyć mocna i depresyjna, pozbawiona niestety tej dozy czarnego humoru, którą serwuje np. Wojtek Smarzowski, a która umożliwia łatwiejsze przyswojenie dzieła. Wyszedłem z kina z uczuciem pewnego niedosytu, pewnie spowodowanego rozbuchanymi oczekiwaniami. Ale naprawdę warto było ujrzeć Powstanie z tej perspektywy, tak realistycznej, jak to tylko możliwe. Bo pokazującej 100% prawdy, i to dosłownie.

Na koniec muszę niestety wspomnieć o najgorszej rzeczy, jaką Polacy mogli zrobić takiemu filmowi. Mam na myśli dubbing. Osobiście tego nie rozumiem - polskie wersje filmów animowanych są zdubbingowane po prostu cudownie, podczas gdy fabularne wołają o pomstę do nieba. Podejrzewam, że winny jest brak umiejętności dobrego dopasowania głosów do postaci. O ile w filmie animowanym można zaszaleć (np. animowany hipopotam mówiący głosem - dajmy na to - Wojciecha Manna, jest w zasadzie samograjem), to przy fabularnym twórcy biorą zazwyczaj mniej "osłuchane" głosy. Głupio byłoby słuchać Bogusława Lindy podkładającego głos np. pod Schwarzennegera, prawda? I tu jest pies pogrzebany, bo aktorzy dubbingujący "Powstanie Warszawskie" moim zdaniem zarżnęli sporą część frajdy z filmu. Brzmiało to sztucznie, nieprawdziwie i zniechęcająco. Oczywiście dubbing był konieczny, jako że oryginalne materiały były nieme, ale... Po takim projekcie spodziewałem się więcej. Ale mimo tych zgryzot i tak nie żałuję.

Wniosek: Pozycja obowiązkowa. Choćby raz, ale obowiązkowa.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger