"Spectre"

O czym to jest: Agent 007 na tropie wszechwładnej organizacji.

james bond 007 film recenzja plakat daniel craig

Recenzja filmu:

I oto nadeszła czwarta odsłona filmu o przygodach Jamesa Bonda, w którego wciela się Daniel Craig. Czyżby ostatnia? "Spectre" bez wątpienia jest podsumowaniem poprzednich trzech filmów i zamknięciem wątków. Pojawiają się wspomnienia dotychczas pokonanych wrogów Agenta 007, jego rozliczne miłości, a także korzenie wszystkich wydarzeń. James Bond wpada bowiem na trop wszechwładnej organizacji Spectre, której istnienie zostało ledwo tylko zarysowane w "Quantum of Solace"

Wszystkie cztery filmy z Craigiem ogląda się jak jedną długą produkcję i to zdecydowanie jest zaletą tego cyklu. "Spectre" nie ma może takiej głębi jak "Skyfall", ale uważam, że byłaby ona zbędna. Poznaliśmy Agenta 007 z każdej strony, więc nadszedł czas, by stanął z powrotem na nogi i zabrał się za to, co wychodzi mu najlepiej - ratowanie świata. Rozpoczynająca film sekwencja rozróby w Meksyku wbija w fotel, zwłaszcza dzięki zastosowaniu długich ujęć kamery (bardzo lubię ten zabieg - mistrzostwo takiego podejścia mogliście zobaczyć w "Birdmanie" lub filmach Tarantino). Inne sceny akcji, takie jak szaleńczy pościg we Włoszech, później w Austrii, Maroko i na końcu w Londynie czynią ze "Spectre" najbardziej dynamiczny z czterech filmów. Szpiegostwa mamy tu jak na lekarstwo, za to możemy się cieszyć czystą rozwałką. Lubię takie rzeczy! W tym filmie czuć tempo, klimat przygody, nutkę starego dobrego ratowania Wielkiej Brytanii, a wszystko wieńczy klimatyczne zakończenie. Czegóż chcieć więcej?

No, może zabrakło trochę pazura. "Spectre" miał okazję do bycia wybitnym, ale nie bardzo nadążył za tym scenariusz. Ostateczne wyjaśnienie i rozwiązanie akcji okazało się mało wystrzałowe i niezbyt oryginalne. Mam wrażenie, że Christopher Waltz w roli głównego złoczyńcy nie miał okazji pełnego rozwinięcia skrzydeł (a jak pokazują "Bękarty Wojny", stać go na prawdziwe mistrzostwo). Ale to nie wina jego warsztatu, a fabuły. Myślę sobie, że gdyby zamienić miejscami Waltza i Bardema ze "Skyfall", mogłoby być lepiej. Nie jestem też zadowolony z dziewczyny Bonda (i tu ważna uwaga - nie była nią Monica Bellucci, jak wszyscy zapowiadali, a młodziutka Léa Seydoux). Niestety to najmniej urodziwa z dziewczyn Bonda w tej serii i też chyba najgorsza pod względem aktorskim. Może gdyby miejscami zamienić ją i Bellucci (która tu była zaledwie miłostką Agenta 007), też wyszłoby to na zdrowie. Dobrze, że przynajmniej drugi plan postaci, czyli M, Q oraz Moneypenny (walczący ze swoim własnym wrogiem), spisali się na medal. 

"Spectre" spisuje się dobrze jako zakończenie serii i osobiście wolałbym, by na tym pożegnać Daniela Craiga jako Jamesa Bonda. Czas na nowe otwarcie. Kto wie, może kolejny Bond będzie czarnoskóry? Albo będzie kobietą? To byłoby ciekawe!

Wniosek: Poprawne i ze świetnym tempem, ale nie wybitne.


<<< Sprawdź kolejność oglądania szóstej serii Agenta 007! >>>


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger