"Batman & Robin" ("Batman i Robin")

O czym to jest: Batman, Robin i Batgirl walczą z Mr. Freeze'm i Poison Ivy.

batman i robin george clooney film recenzja arnold schwarzenegger joel schumacher uma thurman

Recenzja filmu:

Trzeba wiedzieć, kiedy przestać. Dotyczy to zarówno filmów, jak i innych aspektów życia. W przypadku "Batman & Robin" problemem jest to, że twórcy nie potrafili się opanować i przekroczyli cienką, (bardzo cienką!) granicę między fajną groteską i zabawą konwencją (czyli kampem), a żenującym widowiskiem. Ze smutkiem stwierdzam, że drugi Batman autorstwa Joela Schumachera, tym razem z George'm Clooneyem w roli głównej, jest po prostu... nudny.

Akurat zamiana Vala Kilmera na George'a Clonney'a wyszła na dobre. Powrócił też wprowadzony w "Batman Forever" Robin grany przez zapomnianego dziś Chrisa O'Donnella (przykro to mówić, ale udział w tym filmie prawdopodobnie wykoleił mu karierę). Ale twórcom nie było dość, bo wprowadzili też Batgirl - choć w sumie nie wiem po co. Na plus oceniam fakt, że Alicia Silverstone nie wychudzona gidia, a konkretna babka, po której sylwetce widać że potrafi nieźle przywalić. Ale już jej geneza i sposób wprowadzenia postaci ("Bruce, it's me, Barbara!") już woła o pomstę do nieba. Przynajmniej też miała sutki na kostiumie i zaliczyła zbliżenie kamery na pośladki jak jej męscy partnerzy - nie można odmówić Schumacherowi dążenia do równouprawnienia, nieprawdaż?

Przy okazji recenzji "Batman Returns" wspomniałem, że o jakości herosa świadczą jego wrogowie. Najlepiej z całej obsady "Batman & Robin" wypada - tu zaskoczenie - Arnold Schwarzenneger jako Mr. Freeze! Podejrzewam, że Arnold zagrał w swoim życiu w tylu absurdalnych filmach, że ten nie zrobił na nim specjalnego wrażenia. Widać też, że fantastycznie się bawił na planie, a ja z ręką na sercu stwierdzam, że jego wcielenie w szlafroku i pluszowych bamboszach to mój ulubiony kostium ze wszystkich komiksowych filmów, jakie widziałem w życiu! Nie zaszkodziły mu nawet drewniane dialogi - jego Mr. Freeze był dokładnie tak kampowy, jak powinien. Niestety świetnego Arnolda pociągnęła w dół tragiczna Uma Thurman jako Poison Ivy. Niestety nie udźwignęła trudu zaprezentowania groteski w strawny dla widza sposób. Jej postać (choć kostium ma świetny) jest po prostu niepoważna, a w połączeniu z tragicznymi monologami wygłaszanymi do ekranu wzmaga uczucie nieżytu żołądka. Po prostu porażka! 

Takie filmy jak "Batman & Robin" udają się tylko wtedy, gdy wszyscy (twórcy, aktorzy i widzowie) umawiają się, że grają w jednej drużynie i kupują konwencję. Tym razem ktoś się wyłamał, dlatego "Batman & Robin" jest jaki jest. A szkoda, bo wizualnie miał potencjał na o wiele więcej.

Wniosek: Nudne, choć ma swoje momenty.


<<< Sprawdź kolejność "Batmanów" Joela Schumachera! >>>


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger