"Klondike"

O czym to jest: Gorączka złota na Alasce.

klondike serial recenzja madden shepard roth

Recenzja miniserialu:

Lubię westerny. Zawsze lubiłem. Kojarzą mi się z dzieciństwem i niedzielnym południem przed TVP2, z serialami takimi jak "Bonanza", albo filmami z Garym Cooperem i Johnem Wayne'm. Cieszy mnie więc, że ostatnio western przeżywa ponowne odrodzenie, a co ważniejsze - nabrał powagi i może stawać w szranki z pierwszoligowymi dramatami historycznymi i kostiumowymi. Miniseria "Klondike" o poszukiwaczach złota w Kanadzie od razu przyciągnęła moją uwagę, choćby dlatego że gra w niej Robb Stark z "Gry o Tron", który tak jak Jon Snow stara się przebić do kinowej pierwszej ligi. Jednak o ile Kit Harington nawet nie próbuje być kimś innym (patrz: "Pompeje"), to Richard Madden robi co może, wliczając w to próbę zmiany akcentu (choć mimo starań czasem wyłazi mu na wierzch brytyjska wymowa). Zresztą jest odpowiednio brzydki jak na western, zatem z czystym sumieniem stwierdzam, że w tej produkcji jest właściwym aktorem na właściwym miejscu.

Rzeka Klondike i tamtejsza gorączka złota powinny być znane wszystkim osobom wychowanym w latach 90. i później - wszak to właśnie tam Sknerus McKwacz rozpoczął budowanie swojego osobistego imperium. Po sąsiedzku mieszkał z nim Robb Stark, który przez trzy odcinki miniserii budował kopalnię, tracił kumpli, plotkował z Jackiem Londonem (z Białym Kłem u boku), zamarzał, odmarzał, głodował, kochał, płakał i jadł pomarańcze. Ale żeby nie było - "Klondike" to prawdziwy western, ma nawet wszystkie konieczne elementy: strzelaniny, saloon, Indian i nawet szeryfa - w tym wypadku konstabla z Kanadyjskiej Policji Konnej (ale nie dajcie się zwieść, daleko mu do sympatycznego bohatera "Na Południe"). Ale "Klondike" to tak naprawdę opowieść o walce z naturą, życiu na pograniczu i próbie przetrwania. Warto zapoznać się z tą wizją, zwłaszcza z powodu świetnej obsady - ogromne ukłony należą się Timowi Rothowi za znakomitą kreację złowieszczego arystokraty, a także Samowi Shepardowi za rolę Świętego z Dawson. 

"Klondike" to dobra opowieść i dobra historia - może trochę przydługa, ale dzięki temu pozwalająca nam poznać ówczesne realia, postacie i klimat. Aż chciałoby się odwiedzić północną Kanadę i Alaskę. Zresztą kto wie, może kiedyś mi się uda!

Wniosek: Polecam. Dobra produkcja, nie tylko dla fanów westernu.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger