"Stalker"

O czym to jest: W środku ZSRR pojawia się tajemnicza Zona, z której nikt nie wraca.

stalker film recenzja ZSRR plakat tarkovsky

Recenzja filmu:

Nie wiem czy czytaliście "Piknik na Skraju Drogi", książkę-arcydzieło braci Strugackich, ale jeśli nie, natychmiast nadróbcie to niedopatrzenie. Czytałem w swoim życiu setki pozycji z gatunku science fiction oraz fantasy i szczerze powiem, że "Piknik" to moja ulubiona książka ze wszystkich, jakie znam. Jest po prostu najlepsza. Krótka, celna, ale waląca po głowie 16-tonowym odważnikiem. Nie da się jej zapomnieć.

Długo zwlekałem z obejrzeniem ekranizacji, zatytułowanej "Stalker". Bałem się rozczarowania. Zwłaszcza, że jest to film radziecki z 1979 roku, a wiadomo jak wtedy w Kraju Rad kręcono filmy. I faktycznie, nie jest to dosłowna ekranizacja (choćby dlatego, że akcja książki ma miejsce w Kanadzie, a nie ZSRR), ale oprócz tego wszystko się zgadza. Klimat, tempo narracji, absolutna psychodela i te lokacje! Mój Boże, lokacje!!! Gwarantuję wam, że nie widzieliście drugiego tak wspaniałego filmu ze scenografią postapokaliptyczną. A to dlatego, że nie trzeba jej było budować - ona naprawdę istniała. Zdjęcia do filmu realizowano w zrujnowanej hydroelektrowni w Estonii - opuszczonej, zarośniętej, zatrutej i zniszczonej. Poziom skażenia był tak wysoki, że wielu członków ekipy, w tym reżyser, zmarło w późniejszych latach prawdopodobnie z powodu kontaktu z chemikaliami. Żaden scenograf nie byłby w stanie odtworzyć takiego klimatu, i to z prawie zerowym wykorzystaniem efektów specjalnych! Po prostu absolutna kultowość w każdym calu!

Akcja filmu jest bardzo wolna, pełna metafizyki i nasiąknięta filozoficznymi dysputami na temat istoty życia i człowieczeństwa. Nasi bohaterowie - tytułowy Stalker i jego dwaj klienci, Profesor i Pisarz, stanowią różne wersje człowieka radzieckiego, zmielonego i obdartego z godności przez totalitarny system. Nic nie jest tu powiedziane wprost, wszystkie analogie i metafory widz znajduje sam. I to jest piękne, ponieważ każdy znajdzie tu coś innego. Ja znalazłem przerażającą, dziką wizję obcej ziemi, opuszczonej przez człowieka, pięknej i śmiertelnie niebezpiecznej, ale wciąż wartej tego, by o nią walczyć.

Jest tu dokładnie tyle science fiction, ile potrzeba. Nawet nie wiem, czy z czystym sumieniem można to nazwać filmem SF, bo raczej nie. "Stalker" jest stopem tego, co najlepsze w kinie przyszłości. I mimo tylu lat na karku nie postarzał się i nie stracił na aktualności. Ani trochę.

P.S. Wbrew powszechnej i błędnej opinii nie jest to film o Czarnobylu. Książkę napisano w 1972 roku, film nakręcono w 1979, a katastrofa wydarzyła się w 1986. 

Wniosek: 100% kultowości. Nie ma drugiego takiego filmu.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger