"Suburbicon"

O czym to jest: W modelowym miasteczku lat 50. zaczyna się fala przemocy.

suburbicon film recenzja clooney coen damon moore isaac

Recenzja filmu:

Wszyscy mieli wysokie oczekiwania wobec tego filmu. Ja również. Bracia Coen jako scenarzyści, George Clooney jako reżyser, a w głównych rolach Matt Damon, Julianne Moore i Oscar Isaac. Przepis na sukces? Być może, choć niestety zabrakło paru elementów. Niemniej odsądzanie tego filmu od czci i wiary, jak chóralnie robią to papugujący po sobie krytycy, jest zdecydowaną przesadą. "Suburbicon" nie jest może arcydziełem, ale to wciąż niezła produkcja.

Lata 50. i 60. w Stanach Zjednoczonych co jakiś czas przywoływane są jako rajskie czasy, kiedy to mężczyźni chodzili w garniturach, kobiety w sukienkach i nikt nikomu nie ładował się z butami w życie prywatne. I owszem, żyło się wtedy wygodnie - ale tylko pod warunkiem, że było się białym mężczyzną w średnim wieku o dobrym statusie materialnym. "Suburbicon" znakomicie oddaje schizofrenicznego ducha tamtych czasów, gdzie zawsze złe było to co "obce", a dobre to co "nasze i znane". Brzmi znajomo? Nic dziwnego, bo USA Donalda Trumpa ewidentnie wzdychają do dawnych reguł społecznych. Trudno nie dostrzec aż nadto czytelnej analogii fabuły "Suburbicon" do tego, co dzieje się na świecie chociażby w kwestii uchodźców. Rzecz jasna mam tu na myśli filmowy wątek afroamerykańskiej rodziny - kulturalnych, inteligentnych i uprzejmych ludzi, którzy natychmiast po przybyciu do tytułowego miasteczka spotykają się z dziką, zwierzęcą agresją "cywilizowanych" sąsiadów. W końcu nic tak nie podnosi ducha wspólnoty jak grupowe krzywdzenie innych ludzi, nieprawdaż?

Fabułę "Suburbicon" podzielono na dwa równoległe wątki. Jednym z nich jest wspomniana i nad wyraz aluzyjna kwestia smutnego losu "obcych" w hermetycznej społeczności, a drugim typowo coenowska, groteskowa spirala zbrodni w wykonaniu Matta Damona. Ten schemat bracia Coen stosowali już kilkukrotnie, chociażby w "Fargo" czy "No Country for Old Men", za każdym razem pokazując tragiczne skutki chciwości i słabości charakteru. Myślę, że ten dualizm wątków jest tym, co najbardziej skonfundowało recenzentów. "Suburbicon" z jednej strony próbuje być groteskowym kryminałem, a z drugiej moralizatorskim, ambitnym kinem, w konsekwencji lądując gdzieś pośrodku. Osobiście sądzę, że warto by z tego scenariusza wydzielić dwa niezależne filmy, co mogłoby przynieść lepszy efekt. 

Na koniec słowo o obsadzie. Tutaj mogę się wyrażać w samych superlatywach! Nie licząc afroamerykańskiej pary, jedyną pozytywną postacią jest tu mały chłopiec Nicky (de facto główny bohater filmu). Wszyscy pozostali - jego ojciec, ciotka, wujek, komendant policji czy sąsiedzi są mniej lub bardziej paskudni. Matt Damon zagrał znakomicie, ale jeszcze lepiej poradziła sobie Julianne Moore w podwójnej roli bliźniaczych sióstr (była tak dobra, że przez spory moment zastanawiałem się, czy na pewno to ona gra obydwie postacie!) oraz mój ulubieniec Oscar Isaac jako cwany agent ubezpieczeniowy. Obsada zdecydowanie podnosi moją ocenę filmu o jeden punkt wyżej. A widzom pozostaje mieć nadzieję, że następnym razem i Clooney, i bracia Coen, poradzą sobie nieco lepiej.

Wniosek: W porządku, ale mogło być lepsze.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger