"Midway"

O czym to jest: Najważniejsza bitwa morska na Pacyfiku w czasie II wojny światowej.

midway fiilm 2019 recenzja skrein wilson evans eckhart harrelson

Recenzja filmu:

Zawsze stałem na stanowisku, że kina batalistycznego nigdy dość. A jeśli dotyczy II wojny światowej to tym bardziej! Tym razem hollywoodzki specjalista od widowiskowej rozwałki na ekranie, czyli Roland Emmerich, wziął na warsztat Bitwę o Midway. Było to kluczowe starcie amerykańskiej i japońskiej marynarki na Pacyfiku, które zdecydowało o dalszych losach wojny w tamtym rejonie świata. Było to też pierwsze i chyba jedyne na taką skalę w historii starcie lotniskowców (trzy amerykańskie kontra cztery japońskie). Dlatego tym bardziej byłem zachwycony, że mogę to zobaczyć na dużym ekranie w pełnej krasie! 

Oczywiście to nie pierwsza opowieść na ten temat – trzeba wspomnieć tu o filmie „Midway” z 1976 roku z Charltonem Hestonem i Henry’m Fondą w rolach głównych. Z kolei współczesny widz myśląc o wojnie morskiej na Pacyfiku ma w głowie przede wszystkim „Pearl Harbor” z 2001 roku. I przyznaję, że pod względem widowiskowości wspomniany film stawia poprzeczkę bardzo wysoko! Gdyby tylko jego fabuła nie była tandetnym melodramatem… Na szczęście tegoroczne „Midway” nie popełnia tego błędu. Akcja filmu również zaczyna się od ataku na Pearl Harbor i obejmuje kolejne półrocze – od lotniczego Rajdu Doolittle’a na Tokio, przez Bitwę na Morzu Koralowym, po samo Midway. Czyli jednym słowem: akcja, akcja i jeszcze raz akcja! Głównym bohaterem opowieści jest Dick Best (w tej roli Ed Skrein), legendarny amerykański pilot bombowca nurkującego, który zapisał się w historii niewiarygodną brawurą i umiejętnościami. I choć bardzo podobała mi się ta postać, to niestety nie mogę się zbyt pochlebnie wyrazić o aktorskich umiejętnościach Eda Skreina. Powiedzieć że jest sztywny jak słup telegraficzny, to nic nie powiedzieć! Jego brak talentu przeszkadzał mi w tym filmie najbardziej – na szczęście to chyba mój jedyny zarzut. 

Na szczęście co popsuł Skrein, to nadrobiła imponująca obsada drugoplanowa. Patrick Wilson (mój ulubieniec!) jako oficer wywiadu, Woody Harrelson jako admirał Nimitz, Luke Evans jako dowódca eskadry bombowców, Aaron Eckhart jako legendarny pułkownik Doolittle, no i okrutnie postarzały Dennis Quaid jako dowódca USS Enterprise. Wow! Takiej kultowej obsady w kinie wojennym nie widziałem chyba od czasów „Cienkiej Czerwonej Linii”. Każdy ze wspomnianych aktorów nie dostał może zbyt wiele czasu ekranowego, ale razem zebrani do kupy stworzyli rewelacyjny efekt. I dokładnie o to chodziło, wszak „Midway” to nie głęboki dramat obyczajowy, ale solidne kino wojenne wysokiej klasy. Sceny nalotów na lotniskowce wbijają w fotel – człowiek się zastanawia, jak to możliwe że ktokolwiek mógł to przeżyć! Owszem, efekty specjalne czasem nie dają rady i widać w nich mocną ingerencję komputerów. Ale jeśli przymkniemy na to oko, będziemy się świetnie bawić, to gwarantuję! 

„Midway” to bardzo dobra opowieść o odwadze, poświęceniu i determinacji. Co istotne, laurka dla amerykańskich sił zbrojnych nie jest w niej aż tak kłująca w oczy, powiedziałbym wręcz że udało się ją odpowiednio wyważyć. Doceniam też, że pokazano na równi okrucieństwo, jak i niewiarygodny heroizm japońskich żołnierzy, który do dziś jest skrajnym przykładem poświęcenia dla ojczyzny. Niemniej, w skali bohaterstwa, to Amerykanie grali w w tej bitwie pierwsze skrzypce. I całe szczęście dla świata!

Wniosek: Świetne kino historyczne. Ogląda się jak dokument!


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger