"Star Trek: Insurrection" ("Star Trek: Rebelia")

O czym to jest: Kapitan Picard ratuje idylliczną kolonię przed chciwymi kosmitami.

star trek rebelia film recenzja patrick stewart picard

Recenzja filmu:

Halo halo, ale co to się stało? Jak to możliwe, że po bardzo fajnym "First Contact" ta sama ekipa i ten sam reżyser zaserwowali nam taką straszną chałę w postaci "Insurrection"? To nawet nie przypominało filmu kinowego, a wydłużony (i dosyć marny) odcinek serialu. Miałkie problemy, naiwny scenariusz, kiepskie aktorstwo, minimalne i słabe efekty specjalne... Mam wrażenie, że to mógł być najgorszy film z serii.

Oglądając "Insurrection" przygotujcie się na śpiewającego Picarda i pana Datę, na rozmowy o cyckach, mizianie się w wannie, wstydliwe pryszcze i żenujące teksty. Gdyby to nie była przedostatnia część klasycznej serii, w tym momencie pożegnałbym to uniwersum! Idea filmu teoretycznie miała ręce i nogi: kapitan Picard wraz z załogą buntował się przeciwko Federacji, która w imię chciwości miała porzucić zasady, jakich przysięgła bronić. Problem w tym że "Federacja" sprowadzona jest tu do jednego admirała, który i tak w połowie filmu zmienia zdanie. A więc gdzie ta tytułowa Rebelia? Chyba że buntowniczym zachowaniem nazwiemy zdjęcie mundurów i założenie skórzanych kurtek, ale to chyba nie o to chodzi...

Fabularnie to po prostu kolejna wariacja legendy o fontannie młodości, tym razem w formie całej planety, a nie konkretnego miejsca. Zawsze wierzyłem, że uniwersum "Star Treka" ma potencjał tworzenia własnych historii, bez konieczności sięgania do utartych mitów. Tymczasem tutaj wyczuwam desperacki brak pomysłów na fajną kontynuację, która jak dla mnie nigdy nie powinna powstać. Mam tylko nadzieję, że "Nemesis" nieco podniesie poprzeczkę, bo inaczej będę bardzo rozczarowany...

Wniosek: Bardzo słabe. Zaczynam mieć dosyć!


<<< Sprawdź kolejność oglądania starej serii "Star Trek"! >>>


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger