"Star Trek: Nemesis"

O czym to jest: Kapitan Picard walczy ze swoim złym klonem.

star trek nemesis film recenzja patrick stewart tom hardy picard

Recenzja filmu:

Dziesiąta (i ostatnia) kinowa część oryginalnego cyklu łączy sobie to co najlepsze, a zarazem najgorsze w przygodach U.S.S. Enterprise pod dowództwem Picarda. Mamy zatem kiepskie aktorstwo, Whoopi Goldberg, czerstwe teksty, żenujący wątek romantyczny (jest nawet ślub), ale jednocześnie fajnie nakręcone sceny (zwłaszcza pościg), ciekawe efekty i intrygujący czarny charakter. Trudno więc stwierdzić, czy jest to dobry film, czy nie.

"Nemesis" to też swoisty pomost pomiędzy starym, a współczesnym pokoleniem aktorów. Prócz klasycznej ekipy, która święciła triumfy w latach 90., w roli głównego złoczyńcy pojawia się młodziutki Tom Hardy, dla którego była to zaledwie druga rola kinowa po "Black Hawk Down". Jako młodsza wersja Patricka Stewarta wypada tak samo świetnie, jak McAvoy robiący to samo w "X-Menach". Zatem jest tu kogo oglądać! Cieszę się też, że jako wrogą frakcję w końcu wykorzystano Romulan, którzy z jakiegoś powodu do tej pory kręcili się na obrzeżach tego uniwersum (ich wątek jest zresztą kontynuowany w nowej serii). 

W "Nemesis" widać początki dynamiki, jaką zyskał ten cykl wraz z nową odsłoną w 2009 roku. Kreatywne wykorzystanie walk kosmicznych (taranowanie!), ciekawe efekty specjalne i nie stronienie od scen akcji. Jednak to za mało, by przyciągnąć współczesnego widza i jednocześnie na tyle dużo, by zrazić klasycznego fana statycznej formy "Star Treka". Tym samym zakończenie starej serii i postawienie na nową, młodą ekipę, okazało się strzałem w dziesiątkę. Podziękujmy zatem kapitanowi Picardowi za cztery filmy i oddajemy fotel kapitański w ręce Chrisa Pine'a jako młodego Kirka w "Star Treku"!

Wniosek: Średnio udane. Ale za to dobre na zakończenie oryginalnego cyklu.


<<< Sprawdź kolejność oglądania starej serii "Star Trek"! >>>


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger