"Allied" ("Sprzymierzeni")

O czym to jest: Kanadyjski szpieg musi odkryć, czy jego francuska żona pracuje dla Niemców.

sprzymierzeni film recenzja pitt cottilard

Recenzja filmu:

Ech... Czemu tak często, gdy liczę na fajny dreszczowiec, dostaję zwykły romans? Nie wątpię, że "Allied" znajdzie grupę wiernych odbiorców (zapewne tych samych, którzy uwielbiają "Atonement"). Ale ja oczekiwałem czegoś innego od takiego reżysera jak Zemeckis, i takich aktorów jak Pitt i Cotillard. Ten scenariusz zasługiwał na nieco więcej, niż łzawy melodramat!

"Allied" zaczyna się jak remake "Casablanci" - mamy zatem i największe miasto Maroka, i alianckich szpiegów, i realia Francji Vichy. Ale to tylko pierwszy akt filmu. W drugim i trzecim akcja przenosi się do bombardowanego Londynu, gdzie kanadyjski pilot-szpieg musi odkryć, czy jego francuska żona jest w rzeczywistości tajną niemiecką agentką. A zatem w grę wchodzi klasyczne rozdarcie między miłością a obowiązkiem, które widzieliśmy już w dziesiątkach innych filmów. I to filmów, dodajmy, o wiele lepszych niż ten... Brad Pitt chyba polubił realia II wojny światowej, bo to jego trzeci film w tym okresie (po "Bękartach Wojny" i "Furii"). Niestety o ile Pitt jest znośny gdy gra w produkcjach o lżejszym klimacie, to gdy przychodzi do epickich produkcji, jedyne co ma do zaoferowania to dębowa twarz i basowe pomrukiwania (zupełnie, jakbym znowu oglądał "Troję"!). Marion Cotillard bronił się jak mogła, ale nawet tak świetna aktorka kilka razy wylądowała tu na mieliźnie, brodząc w płyciznach scenariusza. Nie da się uprawiać nurkowania głębinowego w lagunie.

Chwalę efekty techniczne (zwłaszcza dźwięk) i oprawę wizualną. Jednak mam duże zarzuty co do scenografii i scenariusza. Widać było od początku, że twórcy starali się poświęcać dużo uwagi szczegółom, by jak najlepiej oddać klimat epoki. Czemu więc aliancki szpieg lądował na marokańskiej pustyni w środku dnia, a nie w nocy? Czemu samochód osobowy po przejściu burzy piaskowej wyglądał, jakby wyjechał prosto z myjni? Dlaczego alianckie dowództwo wolało zabijać zidentyfikowanych niemieckich szpiegów, niż próbować ich przesłuchać i przekabacić na swoją stronę? Lista wpadek ciągnie się w nieskończoność. Poza tym totalnie nie rozumiem, po co na siłę wepchnięto do filmu wątek LGBT w postaci lesbijskiego związku ekranowej siostry Pitta. Gdyby to jeszcze miało jakiekolwiek (!) zastosowanie w fabule... Jasne, już sobie wyobrażam Londyn w latach 40., gdzie związki LGBT były traktowanie na równi z heteroseksualnymi... Komuś się chyba pomyliły epoki. Zupełnie jak w szekspirowkim "The Hollow Crown", gdzie czarnoskórzy aktorzy grają postacie z czasów średniowiecznej Anglii. Nie tędy droga!

W zasadzie nie wiem, po co nakręcono "Allied". Ten film nie wniósł absolutnie żadnego wkładu do światowej kinematografii. Nie posiadał głębi, nie był też czystą odmóżdżającą rozrywką nakręconą wyłącznie do zarabiania pieniędzy. Nie zekranizował prawdziwej historii, ani też nie odpowiedział na zapotrzebowanie dzisiejszych czasów. Najlepiej więc prędko o nim zapomnijmy.

P.S. Wydaje mi się też, że plotki o rzekomym romansie Pitta i Cotillard są przesadzone. Nie czuć było specjalnej chemii na ekranie...

Wniosek: Przynudzało. Przeciętny film.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger