"Westworld" ("Świat Dzikiego Zachodu") [1973]

O czym to jest: Roboty buntują się w parku rozrywki udającym epoki historyczne.

świat dzikiego zachodu film 1973 recenzja brolin brynner

Recenzja filmu:

Przyznaję, że raczej nie sięgnąłbym do tej produkcji, gdyby nie tegoroczny serialowy hit, a więc "Westworld" wyprodukowany przez HBO - rzecz jasna remake tegoż filmu. O ile co do serialu mam swoje zastrzeżenia, to do tego filmu mam ich niestety więcej. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że biorąc pod uwagę rok produkcji (1973), futurystyczna wizja parku rozrywki, gdzie roboty odtwarzają dla gości realia Dzikiego Zachodu, musiała wyglądać oszałamiająco. Ponadto jeśli zdamy sobie sprawę, że "Westworld" nakręcono w tym czasie co oryginalnego, gumowego "Star Treka", zobaczymy mega różnicę w jakości wykonania. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy w historii kina zastosowano tu komputerowe efekty specjalne!

Autorem pomysłu na "Westworld" jest Michael Crichton - ten sam facet, co wymyślił "Park Jurajski" oraz "Ostry Dyżur", więc nie ma wątpliwości, że znał się na pisaniu scenariuszy. Niestety gorzej z reżyserią, bo "Westworld", mimo że zachwyca pomysłem, nie posiada niestety nic więcej! To tak naprawdę prosta historia o buncie robotów, w której nie ma absolutnie nic więcej. W większości filmów twórcy próbują przekazać jakąkolwiek głębszą treść, jakieś przesłanie czy chociażby refleksję nad ludzkim charakterem albo rzeczywistością. A tutaj? Mamy wprawdzie dwóch turystów, ściganych przez pół filmu przez Yula Brynnera (który - co ciekawe - powtarza swoją rolę Człowieka w Czerni z "Siedmiu Wspaniałych"), co dodaje akcji nieco "ludzkiego" punktu widzenia. Ale prócz tego nie ma absolutnie nic! Żadnej wskazówki, dlaczego roboty się buntują lub co powoduje ich bunt. A film science-fiction, który nie daje odpowiedzi na takie pytania, wydaje mi się po prostu niedopracowany.

Rozumiem, czemu "Westworld" jest dla wielu produkcją kultową - przed tym filmem nikt nie nakręcił czegoś w tym stylu. Tak na marginesie, to tytuł może być trochę mylący, bo prócz realiów Dzikiego Zachodu, goście mieli też do wyboru średniowieczną Europę oraz antyczny Rzym. W serialu ograniczono (póki co) realia wyłącznie do amerykańskiego pogranicza, z zyskiem dla fabuły. Kto wie, może gdyby tak samo Crichton postąpił z tym filmem, wyszłoby lepiej. A tak jest nudno i niekompletnie.

Wniosek: Dobry pomysł na film, ale praktycznie bez treści!


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger