"Teenage Mutant Ninja Turtles: Out of the Shadows" ("Wojownicze Żółwie Ninja: Wyjście z Cienia")

O czym to jest: Zmutowane żółwie ratują świat przed kosmitą z innego wymiaru.

wojownicze żółwie ninja wyjście z cienia recenzja filmu fox bay

Recenzja filmu:

Wojownicze Żółwie Ninja to jeden z symboli mojego dzieciństwa. Pierwszą książką, jaką samodzielnie przeczytałem w życiu, była krótka historyjka "Wojownicze Żółwie Ninja i Zatoka Przemytników" - miałem wtedy bodajże 6 lat czy coś koło tego. Ponadto namiętnie - jak chyba wszyscy moi rówieśnicy - oglądałem kreskówkę z lat 80., opartą na oryginalnych komiksach. No i oczywiście miałem swojego ulubionego Żołwia (był nim Leonardo, rzecz jasna!). Dlatego też z pełną ufnością podszedłem do fabularnego rebootu w postaci "Żółwi" z 2014 roku. Niestety obawiam się, że pozytywne odczucia po tamtym filmie wynikają wyłącznie z mojego sentymentu. W przypadku sequela muszę być znacznie bardziej krytyczny.

Ale chcę być uczciwy - oceniam "Out of the Shadows" z perspektywy 33-letniego, dorosłego faceta. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że absolutnie nie jestem grupą docelową tego filmu. Gdy mój syn nieco podrośnie (mniej więcej do przedziału 10-12 lat), puszczę mu ten film i mogę się założyć, że będzie się świetnie bawił. To kino dla dwunastolatków - pełne efektów specjalnych, prostych żartów, schematycznych postaci i głupawych uproszczeń fabularnych. Tu nie ma miejsca na bardziej skomplikowane problemy - białe jest białe, a czarne jest czarne, bez żadnej szarości pośrodku. Cóż, co by nie mówić tytułowe Żółwie są nastolatkami, a zatem wszystko się zgadza! Megan Fox jako April O'Neil emanuje wystarczającą dozą seksapilu, by zainteresować chłopców wkraczających w okres dojrzewania (podobną rolę pełni Stephen Amell w roli Casey'a Jonesa - rzecz jasna jego rola skierowana jest do dziewczynek). Dodajmy jeszcze, że w filmie nikt (nawet źli kolesie) nie ginie, a misję ratowania świata przed złowieszczym mózgiem z innego wymiaru można wykonać w jedno popołudnie. Prawdziwe kino familijne, można by rzecz. Brakuje tylko psa.

Nie chce mi się nawet wyliczać wszystkich fabularnych bzdur, jakie naliczyłem w trakcie seansu. Niemniej przyznaję, że twórcy starali się za wszelką cenę zachować klimat oryginalnych Żółwi, co mniej więcej im się udało. Muszę ich pochwalić zwłaszcza za Rocksteady'ego i Bebopa - czyli zmutowanego nosorożca i guźca - te postacie wyszły im idealnie! Każda scena z ich udziałem to prawdziwy samograj; są tak wspaniale tępi i pocieszni, że aż chce się ich oglądać. Co ciekawe mam znajomego, który zachowuje się dokładnie tak jak oni - strach pomyśleć co by było, gdyby znalazł takiego drugiego do pary...

"Out of the Shadows" posiada wszystkie wady sequela, ale to bez wątpienia dalej "Wojownicze Żółwie Ninja". Tylko czy są to Żółwie, których potrzebujemy? Czasem odnoszę wrażenie, że pewne rzeczy powinni pozostać na kartach komiksów lub rysunkach animatorów.

Wniosek: Marne, ale dostarcza grzesznej przyjemności z oglądania.


<<< Sprawdź kolejność serii "Wojownicze Żółwie Ninja"! >>>


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger