"Knives Out" ("Na Noże")

O czym to jest: Bogaty pisarz popełnia samobójstwo. Ale czy na pewno...?

na noże film recenzja rian johnson daniel craig chris evans

Recenzja filmu:

Czyżby kino kryminalne typu „whodunit” przeżywało delikatny renesans? Najpierw „Sherlock” (ten serialowy), potem nowa wersja „Morderstwa w Orient Expressie”, a teraz „Knives Out”. Wbrew temu co może się wydawać, nie jest to adaptacja żadnej powieści, a oryginalny koncept, wymyślony i stworzony przez jednego człowieka – Riana Johnsona. Owszem, jest w nim bardzo dużo inspiracji twórczością Agathy Christie, ale wyłącznie w zakresie zewnętrznej formy, bo to co znajdujemy w środku jest świeże, odkrywcze i doprawdy błyskotliwe! 

Osobiście uwielbiam Riana Johnsona, choć rozumiem czemu jego twórczość wzbudza tak wiele kontrowersji. Johnson uwielbia brać znane motywy i obrać je dookoła, zmieniając przy tym utarte schematy. Prowadzi przez to widza na manowce, bawi się z nim, chcąc go za wszelką cenę zaskoczyć i spowodować, że finał historii będzie zupełnie nieoczekiwany. I to lubię! Tym razem wziął na warsztat klasyczne kino kryminalne. Każdy inny reżyser poleciałby schematem: mamy ofiarę, listę podejrzanych i upartego detektywa, który rozwikłuje zagadkę krok za krokiem, po to by w finale schwytać mordercę. Tymczasem Rian Johnson już w pierwszym akcie pokazał dokładnie, jak doszło do tego, że Christopher Plummer padł trupem na ekranie. Zaskakujące posunięcie? I to bardzo! Muszę przyznać że sam byłem dość mocno zdezorientowany – co to za kryminał, gdzie na tacy dostajemy rozwiązanie zagadki? Tymczasem okazało się, że kluczowe dla fabuły nie było CO się stało, ale DLACZEGO. W moim prywatnym starciu z Johnsonem poniosłem więc porażkę, bo nie udało mi się przewidzieć żadnego zakończenia wątku – niektóre postacie zaliczyły bowiem kilkukrotny obrót charakteru i motywów! Jeśli to nie świadczy o geniuszu scenarzysty, to już nie wiem co musiałoby nim być. 

Pisząc o „Knives Out” muszę również pochwalić obsadę – klasyczne „ensemble cast”, tak jak we wspomnianym nowym „Morderstwie w Orient Expressie”. W roli głównej Daniel Craig jako detektyw Blanc, co ciekawe znów z południowym amerykańskim akcentem, który został mu chyba po „Logan Lucky”. Na temat jego kreacji mogę wypowiedzieć się w samych superlatywach – i nie tylko ja, bo widzowie zagłosowali nogami tak skutecznie, że w planach jest już sequel produkcji! Jako mimowolna asystentka Craiga na ekranie wystąpiła wschodząca latynoska gwiazda Ana de Armas, która niedawno zachwyciła mnie w „Blade Runner 2049”, a niedługo powróci u boku Craiga jako nowa dziewczyna Bonda w „No Time to Die”. Radzę obserwować poczynania pani de Armas, jeszcze o niej usłyszymy! A do tego: Chris Evans (jakże odległy charakterologicznie od łatki Kapitana Ameryki), mój ulubieniec Michael Shannon, kultowi Don Johnson i Frank Oz (!!!), a nawet dawno niewidziana Jamie Lee Curtis! Gwarantuję, taka obsada pociągnie każdy film. 

Czy bawiłem się dobrze? Zdecydowanie! Chętnie powitam więcej przygód detektywa Blanca, ale tylko pod warunkiem, że stworzy je Rian Johnson. Trzymam kciuki!

Wniosek: Rewelacja! Klasyczne kino kryminalne w nowym, świeżym wydaniu!


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger