"Little Women" ("Małe Kobietki")

O czym to jest: Ponadczasowa opowieść o siostrzanych więziach, dorastaniu i dokonywaniu wyborów w zgodzie ze sobą.

małe kobietki film 2019 recenzja watson ronan dern chalamet

Recenzja filmu:

Bardzo lubię kino kostiumowe, nie oznacza to jednak, że kocham wszystkie produkcje tego typu bezkrytycznie. Jest cała masa filmów, które do mnie nie przemówiły jak "Zakochana Jane", "Zakochany Szekspir" czy "Nędznicy". Specjalne miejsce w moim sercu zajmują również ekranizacje książek i muszę się do czegoś przyznać (chociaż wiem, że wielu osobom się tym narażę): otóż czasem wolę ekranizację od literackiego pierwowzoru. W tym miejscu zaznaczę, iż "Małych Kobietek" (jeszcze) nie czytałam, ale ich treść jest na tyle znana, że w niczym to nie przeszkadza.

Mamy naprawdę sporo filmów kostiumowych w naszej domowej kolekcji. Wiele z nich trzymamy nie tyle dla fabuły, co dla przedstawionych realiów, kostiumów, scenografii czy aktorstwa. Może dlatego nie miałam ochoty oglądać "Małych Kobietek" na dużym ekranie? Podświadomie chyba założyłam, że to kolejny film, w którym warstwa estetyczna wprawdzie pociągnie przewidywalną fabułę na tyle bym nie zasnęła w kinie, ale niczym więcej nie zaskoczy. Pozytywne recenzje przekonały mnie jednak aby sprawdzić o co tyle hałasu.

I tu przyznaję - moje uprzedzenia okazały się niesłuszne. Oczywiście wizualnie film wypada super, ale dodatkowo znajdziemy w tej produkcji lekkość przekazu. Mimo zachowania wielu elementów z pierwotnego charakteru i przesłania, historia jest opowiedziana w sposób na tyle współczesny, że widz nie odczuwa anachronizmu. Za to z zaciekawieniem śledzi losy bohaterek.

Fabuła nie jest specjalnie skomplikowana. Zaczyna się w trakcie Wojny Secesyjnej. Cztery siostry, pod nieobecność ojca, pomagają matce w jej działalności dobroczynnej, chociaż same nie opływają w luksusy. W wolnym czasie snują plany na przyszłość i realizują swoje pasje, a towarzyszem ich zabaw jest chłopak z sąsiedztwa, dziedzic sporego, rodzinnego majątku. Wydarzenia w filmie zaprezentowane są w sposób nielinearny, dlatego sceny z dzieciństwa przeplatają się z okresem dorosłości tworząc spójną opowieść o dojrzewaniu, ponoszeniu odpowiedzialności i realizacji marzeń. Mamy tu do czynienia z udaną i nienachalną prezentacją problemów, które towarzyszą również współczesnym kobietom, dla których obawy związane z próbą łączenia wielu ról społecznych i własnych ambicji nie są wcale obce. Odbiór społeczny dokonywanych wyborów to wciąż istotny czynnik w ich życiu codziennym. Bardzo cenne jest przesłanie zawarte w opowieści, podkreślające, iż porzucenie dawnych ideałów nie musi być porażką, a jest jedynie efektem przebudowy systemu wartości i nie ma w tym nic złego.

Bohaterki, które widzimy na ekranie są autentyczne i szczere, a przez to wiarygodne. I tu wielkie brawa dla twórców, gdyż materiał źródłowy niemal błaga by pójść na łatwiznę i wcisnąć postacie w znane i sprawdzone klisze. Dzięki sprawnemu nakreśleniu poszczególnych osobowości, łatwo nam spojrzeć na świat oczami bohaterów i zrozumieć ich rozterki, nawet jeśli nie zawsze zgadzamy się z przekonaniami jakie reprezentują. Jedyna rzecz, która wydaje się nieco niweczyć efekt to zakończenie. Po bardzo sprawnym uwspółcześnieniu wielu motywów i kwestii, udanej prezentacji bohaterek oraz ich przemiany, ostateczne rozwiązanie akcji wydaje się być z innej epoki i nie jest w moim odczuciu należytym zwieńczeniem tej produkcji. A szkoda. Czy jest to film rewolucyjny? Nie. Ale jest bardzo współczesny w wymowie i jestem przekonana, że nawet osadzony w naszych realiach obroniłby się jako niezłe kino obyczajowe.

Wniosek: Nowoczesne i całkiem przyjemne spojrzenie na klasykę literatury. 


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger