"Florence Foster Jenkins" ("Boska Florence")

O czym to jest: Prawdziwa opowieść o najgorszej śpiewaczce w historii USA.

boska florence film recenzja meryl streep hugh grant

Recenzja filmu:

A pomyśleć, że o mały włos przegapiłem ten film! Jednak dobrze śledzić branżowe portale i profesjonalne źródła informacji, bo inaczej można przeoczyć prawdziwe perełki. Kampania marketingowa "Boskiej Florence" praktycznie nie istniała - mimo że jestem w kinie przynajmniej raz w tygodniu, ani razu nie natrafiłem na trailer. Tymczasem czuję, że przy tej produkcji mogą się posypać Oscary (a przynajmniej Złote Globy)!

"Boska Florence" opowiada o prawdopodobnie najgorszej śpiewaczce w historii USA. Jest rok 1944 - Florence Foster Jenkins, bogata i ekscentryczna dama "z towarzystwa", postanawia, że zaśpiewa w Carnegie Hall w Nowym Jorku, jednej z najbardziej prestiżowych sal koncertowych na świecie. Nie ma wprawdzie za grosz talentu... ale kto bogatemu zabroni? Przy wsparciu kochającego (na swój sposób) męża, a także młodego pianisty, wszystko jest możliwe! Wyszła z tego świetna komedia, ale mylicie się sądząc, że film dostarcza jedynie powodów do śmiechu.

To tak naprawdę historia o marzeniach, miłości, wierności i przyjaźni. Jest tu równie dużo elementów rodem z komedii, jak i melodramatu czy nawet filmu drogi. Meryl Streep i Hugh Grant stworzyli niezwykłą ekranową parę, której romans ogląda się o wiele przyjemniej (i bardziej wiarygodnie!) niż dowolnych "pięknych dwudziestoletnich" z wysokobudżetowego kina spod znaku popcornu. Ach, Meryl Streep... To bez wątpienia najlepsza obecnie aktorka świata, której nikt nie jest w stanie dorównać. Dziewiętnaście nominacji do Oscara i trzy zdobyte statuetki mówią same za siebie! Czy teraz będzie dwudziesta nominacja? Wcale bym się nie zdziwił!

Ale nie tylko Meryl Streep błyszczy w tym filmie. Równie wybitny okazał się Simon Helberg w roli pianisty Cosmé McMoona. Znany do tej pory głównie z "The Big Bang Theory" aktor dostał szansę przebicia się na dużym ekranie i nie mam wątpliwości, że wykorzystał ją w pełni. Każda scena z jego udziałem to majstersztyk! Jest po prostu fenomenalny i mam nadzieję, że "Boska Florence" będzie jego przepustką do światowej sławy. Zadziwiająco przyjemny jest również Hugh Grant, który zbliżając się do sześćdziesiątki, być może złapał utraconą jakiś czas temu równowagę. Mam nadzieję, że w takiej formie będę mógł go oglądać częściej.

Polecam wszystkim ten film zarówno do śmiechu, jak i łez wzruszenia. Nie będziecie zawiedzeni.

Wniosek: Wybitnie zagrane, dobre i zabawne kino.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger