"Triple Frontier" ("Potrójna Granica")

O czym to jest: Grupa weteranów dokonuje rajdu na majątek narkotykowego bossa.

potrójna granica film netflix ben affleck oscar isaac charlie hunnam pedro pascal

Recenzja filmu:

Czy wyborowa obsada to gwarant 100% sukcesu? Nie. Oczywiście fantastyczni aktorzy zawsze podnoszą jakość filmu w górę (czasem nawet bardzo), ale nawet takie wsparcie ma swoje granice. Gdy zawodzą inne elementy, czasem widz może mieć wrażenie zmarnowanego potencjału. Ale - żeby być uczciwym - widz też może być sam sobie winny, za dużo oczekując po trailerze bądź tematyce filmu.

Ze smutkiem muszę stwierdzić, że "Triple Frontier", jeden z najnowszych hitów Netflixa, nie okazał się być tak rewelacyjny jak miałem nadzieję. Rzecz jasna to nie jest zły film, jest całkiem niezły - tyle że spodziewałem się czegoś innego. Miałem nadzieję na dobrą, odmóżdżającą strzelankę w realiach Ameryki Południowej, na dodatek połączonej z gatunkiem "heist movie" (czyli filmów o rabunkach, takich jak np. "Gorączka"). Scenarzyści za protagonistów wybrali sobie grupę ex-komandosów, a za antagonistów kartel pewnego narkotykowego bossa, którego wspomniani komandosi chcieli skroić na kasę. Po dorzuceniu fantastycznej obsady (Oscar Isaac, Pedro Pascal, Charlie Hunnam i Ben Affleck!) miałem nadzieję na naprawdę dobre, męskie kino akcji. Takich "Niezniszczalnych", ale bardziej na poważnie.

Niestety w "Triple Frontier" akcji mamy stosunkowo mało. Za mało! W zamian twórcy wpletli wątki zespołu stresu pourazowego i to na bogato. Nasi dzielni komandosi to zniszczeni życiem ludzie, balansujący na granicy upadku społecznego. Każdy z nich był kiedyś herosem Wuja Sama, a teraz nie może się odnaleźć w cywilnym życiu. Skok na narkotykową fortunę jest nich prawdopodobnie jedyną szansą na polepszenie standardu życia. Czy to ważny i głęboki wątek? Na pewno. Szkoda tylko, że współcześnie dość wtórny - filmów o urazach postwojennych mieliśmy już na pęczki (wspomnijmy choćby "American Sniper" czy "The Hurt Locker"). I chętnie obejrzę ich więcej, tyle że nie w realiach napadu na narkotykowego bandziora w środku dżungli! To po prostu nie jest dobre miejsce na takie poważne rozważania.

Tyle moich narzekań. A teraz zalety, bo trochę ich na szczęście jest. Wspomniana obsada spisała się rewelacyjnie, choć bałem się nieco obecności Pedro Pascala, a to ze względu na serial "Narcos" (na szczęście zagrał tu zupełnie inaczej). Jak zwykle irytował mnie też Ben Affleck, wyglądający na wiecznie skacowanego - na szczęście jego zbolała mina bardzo pasowała do zagranej postaci. Oddaję też hołd zdjęciom, bo operator kamery wykonał kawał solidnej roboty. Ujęcia w Andach to prawdziwy majstersztyk! No i ze scenariuszem nie jest wcale najgorzej - choć zwroty akcji są proste i przewidywalne jak drut, to dialogi trzymają poziom, a i nieliczne sceny akcji wyglądają solidnie. Podwyższam zatem finalną ocenę do czterech chomików, a więc "dobrego filmu". Do obejrzenia na raz, a potem można zapomnieć.

Wniosek: Obsada rewelacyjna, film nieco mniej.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger