"Godzilla: King of the Monsters" ("Godzilla II: Król Potworów")

O czym to jest: Godzilla walczy z wielkimi potworami.

godzilla 2 król potworów film

Recenzja filmu:

Czy sequel beznadziejnej produkcji ma prawa być dobrym filmem? Oczywiście że tak. Ale niestety zdarza się to bardzo rzadko. Przede wszystkim należy oczekiwać, że twórcy wyciągną właściwe wnioski z artystycznej porażki i znajdą dobry przepis na poprawę sytuacji. 

W przypadku uniwersum „MonsterVerse” jest to jednak bardziej skomplikowane. Pierwsza „Godzilla” rozczarowała mnie bardzo mocno. Jej następcą był świetny „Kong: Wyspa Czaszki”, ale zmiana czasu akcji spowodowała, że stał się de facto prequelem. Zatem tytuł pełnoprawnego sequela należy się „Królowi Potworów” - i tak też go ocenimy, porównując wyłącznie do pierwszej „Godzilli”. Pod tym względem wyszło całkiem nieźle, zgodnie z zasadą że niżej podłogi nie spadniesz. Ale mówiąc szczerze, liczyłem na nieco więcej. Doceniam jednak, że tym razem nikt nie próbował udawać, że jest to produkcja o czymkolwiek innym niż wielkich potworach naparzających się po mordach (przez co wyszedł z tego taki „Pacific Rim”, gdzie też chodziło wyłącznie o lutowanie potworów, tyle że za pomocą robotów). Gdyby jeszcze zarzucono nędzny wątek familijny (choć i tak mniej czerstwy niż w poprzedniej odsłonie), byłoby naprawdę fajnie! 

W pierwszej „Godzilli” pokazano wielką jaszczurkę i wielkie komary. Tym razem dołączył do nich trójgłowy smok, motyl i pterodaktyl (serio, nie wymyślam tego!). Zdeptanym miastem okazał się Boston (między innymi), czarnym charakterem kultowy Charles Dance, a zrozpaczonym ojcem wyjątkowo nieprzekonujący Kyle Chandler (niech ten aktor trzyma się dramatów obyczajowych, bardzo proszę!). Wyrazy uznania kieruję do twórców za delikatne żarty z samych siebie (Let them fight!), oraz za kilka fajnych pomysłów (podwodne ruiny rodem z „Aquamana”). Ale szczerze? „Król Potworów” zrobił mi z mózgu popcorn. Ilość efektów specjalnych, wybuchów zmieszanych z powiewami wiatru i zacinającym deszczem, samolotami z „Avatara” i podwodnymi bazami z japońskich anime to nieco za dużo jak na jeden film. A i wątek ekologiczny zdawał się być wciśnięty bardzo, bardzo na siłę. Liczyłem też na kreatywniejsze podejście do motywu Pustej Ziemi, coś w rodzaju tego co było w „Sanctuary”, a zamiast tego dostałem podwodne tunele jak na Naboo w „Mrocznym Widmie”. Podejrzewam, że gdyby w budżecie przewidziano mniej miejsca na efekty, a więcej na scenariusz, byłoby znacznie lepiej. 

„Król Potworów” to nie jest zły film, jest wręcz niezły jak na swoją kategorię wagową. Ale ogólnie dostaje ode mnie ocenę dostateczną, i to mimo świetnej muzyki Beara McCreary’ego oraz gościnnego występu gwiazdy „Stranger Things” Milly Bobbie Brown. Czasem nawet popcorn potrafi się przejeść.

Wniosek: Jest znośnie, o ile wyłączy się zwoje mózgowe.


<<< Sprawdź kolejność oglądania serii MonsterVerse! >>>


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger