"The Hobbit: An Unexpected Journey" ("Hobbit: Niezwykła Podróż")

O czym to jest: Krasnoludy wyruszają na wyprawę do Samotnej Góry.

hobbit niezwykła podróż film recenzja plakat martin freeman

Recenzja filmu:

Korzystając z niedawnej premiery rozszerzonej wersji "Bitwy Pięciu Armii" na Blu-ray, postanowiłem napisać zaległą recenzję pierwszej (póki co) części sagi o Śródziemiu. Gdy ogłoszono plany ekranizacji "Hobbita" autorstwa J.R.R. Tolkiena, nikt nie spodziewał się, że rozrośnie się ona do trzech filmów. W końcu jak to możliwe, by z krótkiej książki dla dzieci zrobić aż trzy produkcje? Zaręczam jednak, Peter Jackson i jego filmowa załoga podołali zadaniu. 

"Niezwykła Podróż", tak jak kiedyś "Drużyna Pierścienia", miała za zadanie wprowadzić nas w klimat niezwykłej, fantastycznej przygody. I z całą pewnością jej się udało. To chyba najlżejszy z sześciu filmów, najbardziej radosny i skupiony na czystej, nieskrępowanej przygodzie. Hobbit Bilbo Baggins, żyjący wygodnie domator, na skutek złośliwego żartu czarodzieja doświadcza inwazji krasnoludów do własnego domu, w skutek czego wyrusza na wyprawę, by pomóc im odzyskać dawne królestwo w Samotnej Górze. No i przy okazji pokonać smoka. Już pierwsze sceny filmu, pokazujące zagładę dawnego Ereboru, wbijają w fotel. Zastosowano tu stary trik: zamiast pokazywać bestię Smauga w całej okazałości, widzimy tylko kawałek ogona, łapy, błysk ostrych zębów, ziejącą ogniem paszczę... Takie zagrywki budują klimat i cieszę się, że Peter Jackson o tym pamięta. Gdy już przechodzimy do Bilba i krasnoludów z radością przekonujemy się, że tak jak we "Władcy Pierścieni", i tutaj twórcy stanęli na wysokości zadania. Scenografia, kostiumy, charakteryzacja, dialogi, gra aktorska... naprawdę nie ma tu słabego punktu! Krasnoludy wyglądają cudownie, a co ważniejsze każdy z nich jest inny, co przy trzynastu aktorach nie było wcale takie proste. Moim ulubieńcem od samego początku został Bofur, ale chyba reżyser podzielał moje odczucia, bo jest go statystycznie najwięcej na ekranie. 

Jak przystało na dobre fantasy nie brakuje żartów, niezwykłych przygód, wychodzenia bez szwanku z najgorszych sytuacji, czy nawet piosenek. To prawdziwe kino familijne! Krytycy, zarzucający brak realizmu w niektórych scenach (np. przy ucieczce z Miasta Goblinów), chyba zapomnieli, jakiego rodzaju film oglądają. Martin Freeman w roli Bilba jest wręcz wspaniały. Pogodny, walczący z własnymi słabościami, ale też i bardzo odważny. Zdecydowanie wolę go ponad Froda, a z hobbitów może jedynie Sam wzbudzał we mnie większą sympatię. Richard Armitage w roli Thorina wręcz porażał królewskim obliczem od pierwszej sceny. Nie dziwię się temu znakomitemu aktorowi, że zrezygnował z gry w "Strike Back" na rzecz "Hobbita". Przy całej mojej sympatii do tego serialu, takie filmy jak "Hobbit" trafiają się raz na dekadę. Podobnie cieszę się, że producenci pozwolili, by Martin Freeman dokończył zdjęcia na planie "Sherlocka", zanim przeniósł się do Nowej Zelandii. Nie wyobrażam sobie, by ktoś lepiej mógł zagrać Bilbo Bagginsa (Peter Jackson myślał tak samo, bo Freeman był jego pierwszym wyborem do tej roli - mimo przeprowadzenia pełnego castingu nie udało się znaleźć nikogo lepszego). Ze smaczków powraca do nas Gollum (czy raczej: pojawia się po raz pierwszy), bowiem do gry wchodzi Pierścień, który odegra tak ważną rolę w późniejszych filmach. 

Mogę zaręczyć, że "Niezwykła Podróż", nie licząc kilku drobnych zmian, jest niemal kropka w kropkę wierna stylistyce "Władcy Pierścieni", wliczając w to obecność tych samych aktorów. Pozostaje tylko mieć nadzieję, by w tym samym stylu zekranizowano kiedyś "Silmariliona".

Wniosek: Wspaniałe, radosne, żywe fantasy. Film, który nigdy się nie znudzi.


<<< Sprawdź kolejność oglądania serii o Śródziemiu! >>>


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger