"Westworld" [2016]

O czym to jest: Co się dzieje w futurystycznym parku rozrywki, gdzie roboty udają Dziki Zachód.

westworld serial HBO recenzja nolan abrams

Recenzja serialu:

Na początku byłem na "nie" jeśli chodzi o ten serial. Chyba po prostu osiągnąłem punkt nasycenia ambitnymi produkcjami telewizyjnymi, z głęboką (często wielopoziomową) fabułą, gdzie tajemnice i wskazówki trzeba zbierać jak okruszki chleba, po to by w finale złożyć z nich bochenek. Ale oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował zmierzyć się z "Westworld", co niniejszym uczyniłem. A czy było warto?

Oryginalny film "Westworld" z 1973 roku zawierał rewelacyjny pomysł... i w zasadzie tyle. Sposób prowadzenia akcji i scenariusz pozostawiał sporo do życzenia. W serialowym reboocie zadbano zatem, by niczego nie brakowało. I przyznaję, że nawet największy malkontent nie będzie potrafił wskazać słabych technicznych punktów. Jest znakomity pomysł (taki jak w 1973 roku, a mimo to wciąż oryginalny), wielopoziomowy scenariusz, świetne dialogi, doskonali aktorzy (w tym kultowy jak za dawnych lat Anthony Hopkins i sam Ed Harris!), realizm, strzelaniny, pokłosie trupów, sex, kostiumy jak za bajki i niezwykle udany mariaż science fiction z westernem (zupełnie jak w "Firefly"). Czy to oznacza, że odkryliśmy serial doskonały? Niezupełnie. W tym zestawie zalet, postawionych jedna obok drugiej, zawiera się bowiem jedna, jedyna wada "Westworld" - przesyt!

Otóż to, wszystkiego jest po prostu za dużo! Nie mówię tego zbyt często, ale serial zawiera po prostu zbyt dużo warstw, co skutkuje znużeniem i zniecierpliwieniem przedłużającą się drogą do finału. Gdyby tak pierwszy sezon skrócić z 10 do 6 odcinków, byłoby idealnie. Niestety "Westworld", podobnie jak wcześniej "Lost" albo "Interstellar" (stworzone, co istotne, przez tych samych ludzi), chce pokazać za dużo, zapominając że czasem mniej znaczy więcej. Wbrew pozorom widz nie potrzebuje aż tylu wskazówek, zagwozdek i pokręconych zwrotów akcji, by zachwycić się serialem tego typu. Mi osobiście wystarczyłaby zwykła opowieść o robotach buntujących się przeciwko ludziom. Ale chyba po prostu mam jakiś fetysz na tym punkcie.

Zdaję sobie sprawę, że zapewne jestem w mniejszości, narzekając na "Westworld". Dlatego też już przestaję i raz jeszcze chciałbym pochwalić ten serial za perfekcyjną realizację, która raz jeszcze postawiła HBO na piedestale telewizji. Jestem też zadowolony, że finał pierwszego sezonu przyniósł oczekiwaną odpowiedź na większość pytań, wyjaśniając równocześnie pozorne niejasności pierwszych odcinków. Żałuję tylko, że musiałem spędzić przed ekranem aż 10 godzin, by je otrzymać. Ale dla kogoś, kto zakochał się w futurystycznym świecie Dzikiego Zachodu, zapewne zawsze będzie mało, więc zostawmy to tak jak jest. Z zainteresowaniem obejrzę drugi sezon i zobaczę, dokąd poprowadzą nas twórcy. Ufam, że znają drogę.

Wniosek: Świetnie zrobione, ale zdecydowanie zbyt przegadane.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger