"Narcos: Mexico" ("Narcos: Meksyk")

"Narcos: Mexico" ("Narcos: Meksyk")

O czym to jest: Historia narodzin karteli narkotykowych w Meksyku.

narcos meksyk serial netflix diego luna kiki camarena

Recenzja serialu:

Naszło mnie ostatnio na oglądanie Diego Luny, więc prędko nadrobiłem jedną z większych zaległości w jego filmografii, czyli pierwszy sezon spin-offu kultowego "Narcos" - a konkretnie "Narcos: Mexico". Jak pewnie pamiętacie, oryginalne "Narcos" przedstawiało historię wzlotu i upadku Pablo Escobara oraz całego kolumbijskiego przemysłu narkotykowego. Jednak aktualnie to nie Kolumbia stanowi największy problem w zakresie narkotyków, a Meksyk, gdzie trwa regularna wojna domowa między kartelami, słabym rządem a siłami USA (zainteresowanych tą tematyką zapraszam do obejrzenia powalającego "Sicario"). Serial "Narcos: Mexico" opowiada, jak to się zaczęło.

Zarzewiem wszystkiego była - jak to często bywa - ambicja jednego człowieka. A właściwie dwóch. Pierwszym był Félix Gallardo, pomniejszy gangster uprawiający marihuanę, który postanowił swój szklarniowy biznes rozbudować do rozmiarów międzynarodowej korporacji. Drugim zaś był Kiki Camarena, równie ambitny agent DEA, który wziął na cel Gallardo i jego imperium. Podobnie jak w przypadku pierwszego "Narcos", tu również cała historia została dość wiernie oparta na faktach (co podkreślają dokumentalne wstawki i narrator mówiący z offu). "Narcos: Mexico" jest przez to przerażająco prawdziwe, naturalistyczne, krwawe i głęboko przejmujące. Niemniej fantastycznie rozkłada na czynniki genezę wielkich karteli, które by nie powstały bez aktywnego udziału Stanów Zjednoczonych (niezły paradoks, nie?). Najbardziej smutnym jest jednak fakt, że meksykańskie kartele, choć powstały na początku lat 80., są silne i aktywne po dziś dzień. I nic nie wskazuje na to, by prędko się to zmieniło.

W roli Gallardo wystąpił Diego Luna, który urodził się by grać zestresowanych facetów (tak samo zrobił w "Rogue One"). Swoją rolą nie przebił wprawdzie Wagnera Moury jako Pablo Escobara, ale i tak przeprowadził widza pełną drogą od początkowej sympatii, po odrzucającą antypatię odnośnie granej postaci. Niezły wyczyn! Do roli Camareny zatrudniono Michaela Peñę, co wzbudziło we mnie mieszane uczucia. Nic nie poradzę, że choć lubię Peñę, nie jestem w stanie traktować jego postaci na poważnie. Może to wina "Ant-Mana", a może Peña po prostu urodził się do grania w komediach, a nie dramatach. I choć robił co mógł (i ogólnie zagrał bardzo dobrze), to jednak wolałbym kogo innego w tej roli. Ale to naprawdę bardzo drobny zarzut, bo w całościowym podsumowaniu "Narcos: Mexico" prezentuje się bardzo, bardzo dobrze. Czekam na drugi sezon! No i na historię słynnego narkobarona El Chapo...

Wniosek: Nie tak kultowe jak oryginalny serial, ale i tak bardzo dobre!


<<< Sprawdź kolejność oglądania serii "Narcos"! >>>


"Shazam!"

"Shazam!"

O czym to jest: Nastolatek zyskuje supermoce.

shazam film recenzja zachary levi

Recenzja filmu:

W czasach, gdy Disney za pomocą nadchodzących "Avengers: Endgame" czy też "Star Wars: The Rise of Skywalker" dominuje wyobraźnię fanów popkultury na całym świecie, jest jedna seria filmowa która robi wszystko by dorównać gigantowi - a jest nią "DC Extended Universe". Fakt, mieli w swoim wykonaniu kilka poważnych wtop ("Batman v Superman" chociażby). Ale ostatnio, co stwierdzam z nieskrywanym zadowoleniem, poziom idzie ciągle w górę! "Shazam!" jest dowodem na to, że producenci w Warner Bros w końcu wyjęli kij z nie powiem skąd i zrozumieli, że kino superbohaterskie ma dostarczać jednego - rozrywki!

A tej w "Shazam!" nie brakuje. Oglądaliście kiedyś kultowy film "Duży" z Tomem Hanksem w roli dzieciaka przemienionego w dorosłego faceta? Dokładnie o tym jest też "Shazam!" (w filmie jest zresztą jawne nawiązanie do wspomnianego klasyka). W wielkim skrócie historia opowiada o nastolatku, który na skutek czarów otrzymuje dorosłe ciało i cały szereg supermocy klasy Supermana - jest niezniszczalny, lata, posiada supersiłę, superszybkość etc. Co zrobi z tymi talentami zwykły dzieciak z bagażem problemów osobistych? I to jeszcze w erze smartfonów i YouTube? Oczywiście fabuła "Shazam!" podąża utartymi ścieżkami klasycznej drogi bohatera, który wpierw wątpi, a następnie akceptuje swoją rolę w świecie. Niemniej twórcy zrobili to tak sprawnie, że mimo przewidywalnej fabuły widz czeka z niecierpliwością co będzie dalej! A finalny rodzinny zwrot akcji jest wręcz wyborny!

Prócz bystrego scenariusza i sprawnej reżyserii, niewątpliwą - i to chyba największą - zaletą "Shazam!" jest gra aktorska. W tytułowej roli wystąpili Asher Angel i Zachary Levi (tego drugiego możecie kojarzyć z "Thora", choć zaręczam że jest nie do poznania). Obydwaj poradzili sobie wybornie, natychmiast zyskując sympatię widza. Jeszcze film się nie skończył, a ja już chciałem sequel! Równie świetny jest Jack Dylan Grazer jako przyrodni brat głównego bohatera - jeśli miałbym komuś z młodej obsady przewidywać niezłą karierę, to stawiam właśnie na niego. Zresztą nie ma w tym filmie osoby, która źle zagrała - to po raz kolejny mówi mi, że brak Oscara dla ludzi odpowiadających za casting jest ogromnym niedopatrzeniem Hollywood! Twórcy "Shazam!" pamiętali, że kluczem do dobrej franczyzy jest wzięcie utalentowanej grupki aktorów na tyle młodych, że pociągną serię przez najbliższe dziesięć lat. Czego zarówno sobie, jak i wszystkim twórcom "Shazam!" serdecznie życzę! Chcę więcej!

Wniosek: Rozrywka w czystym wydaniu. Świetna zabawa!


<<< Sprawdź kolejność oglądania serii DCEU! >>>


"Asterix: The Secret of the Magic Potion" ("Asteriks i Obeliks: Tajemnica Magicznego Wywaru")

"Asterix: The Secret of the Magic Potion" ("Asteriks i Obeliks: Tajemnica Magicznego Wywaru")

O czym to jest: Asteriks i Obeliks muszą znaleźć następcę druida Panoramiksa.

asteriks obeliks tajemnica magicznego wywaru film animowany

Recenzja filmu:

Już dość dawno byłem w kinie na nowym „Asteriksie”, ale jakoś nie miałem okazji by go opisać. Czas to nadrobić! Wszelkie przygody dzielnego galijskiego wojownika to zawsze dla mnie punkt obowiązkowy w kinowym repertuarze. Zaznaczam – animowane, bo fabularne wołają o pomstę do nieba… Tym razem nadarzyła się wyjątkowa okazja, bowiem „Tajemnica Magicznego Wywaru” to pierwsza od czasów „Dwunastu Prac” oryginalna historia bez komiksowego pierwowzoru! 

Tu zaznaczę, że kronikarski obowiązek nakazuje bym wspomniał, że pewne motywy zostały jednak zaczerpnięte z kart komiksów – ot choćby Puszcza Karnutyjska z „Asteriksa i Gotów”, postać Kolaboriksa z „Walki Wodzów”, albo druid Sulfuriks jako żywo przypominający antagonistę z „Wróżbity” (oraz filmowej „Wielkiej Bitwy”). Niemniej reszta historii wniosła nowy wątek – oto bowiem druid Panoramiks, zaniepokojony wizją nadchodzącej starości, postanawia znaleźć następcę. Rusza więc w objazd po Galii w swoistym talent show, który ma wyłonić młodego zdolnego druida, gotowego na poznanie sekretu magicznego wywaru. Jak można się domyśleć, nie będzie to proste! 

Z zadowoleniem stwierdzam, że cała historia ma sens i autentycznie mnie zainteresowała. W niczym nie ustępuje jakości komiksom, zwłaszcza tym najnowszym! Animacja kontynuuje styl 3D zapoczątkowany w „Osiedlu Bogów” i ponownie wydaje się być idealna dla tej historii. Moje serce podbiły zwłaszcza dziki! Nie brakuje też dobrych gagów, w tym niektórych naprawdę ostrych (druid Jezus pozamiatał!). No i ekipa druidów w Puszczy Karnutyjskiej niebezpiecznie przypominała mi radę wydziału na dowolnym europejskim uniwersytecie. Pewnie nie bez przyczyny… 

„Tajemnica Magicznego Wywaru” to dobra, a może nawet bardzo dobra animacja. Do polecenia widzom w każdym wieku! Życzę sobie więcej takich „Asteriksów”!

Wniosek: Naprawdę fajne, z jajem i pomysłem!


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger